Nie potrafię wyrazić jak bardzo jestem szczęśliwy, że jest w końcu weekend. Szkoła miażdży moją wszelką chęć do życia. I nie, nie chodzi o to, że muszę się uczyć. To mi się pewnie kiedyś przyda. Chodzi o sam fakt tego, że musisz spędzić tam kilka godzin, a po powrocie do domu jesteś już tak wyjebany, że w sumie nie ma sensu się brać za cokolwiek kreatywnego.
Znów brak hajsu, więc dzisiejszy wieczór nie zakończy się towarzyskim wyjściem na piwko. Trudno. Jednak komputer też mnie zdradził i wypruł się z wszelkich ciekawych gier. Więc siedzę. Siedzę i piszę ten średniozrozumiały, tandetny i nieciekawy syf.
Jest jeden plus tego wszystkiego. Poszedłem sobie pograć w kosza. Co z tego, że połowa znajomych albo nie chciała, albo nie mogła przyjść, a połowa z tych, co przyszli, siedziała na ławce. Uznali, że im się nie chce, a bo noga, a bo głowa, a bo dupa. Nosz ja pierdolę. A chciałem sobie tylko zagrać jakiegoś interesującego meczyka. Widać wymagam za wiele. JA jestem leniwy, ale to już przeginka. Aleee nieee, przecież to normalne, że umawiając się na kosza siedzicie i grzejecie pierdolone drewno na ławce aż farba odchodzi, nie? Czy się mylę? Apff..
Czy tylko dla mnie sprzątanie w pokoju jest tak cholernie męczącym i czasochłonnym zajęciem? Pomijam fakt, że panuje burdel taki, że wchodząc potykasz się o rower, dwie piłki do kosza trzy bluzy i wiatrak, lądując w efekcie czego pod samym oknem, po drugiej stronie pokoju, zahaczając jeszcze w międzyczasie akwarium, pada do kompa i wyrywając przedłużacz z kontaktu. To miejsce jest jak pole minowe. Nie wiesz jak stanąć - jesteś w dupie. Na szczęście mam wszystko obcykane.. Jak brzmi ta popularna wymówka? "To nie burdel, to artystyczny nieład."? Chyba coś w ten deseń. Ot, właśnie tak.
Stefan (mój aksolotl meksykański) siedzi w akwarium obok mnie i się gapi. To zwierzę jest dziwne. Ot niby zwykły płaz, ale sprawia wrażenie jakby myślał, czasem. Jak robię coś nudnego, to się odwraca do mnie dupą albo idzie na drugi koniec akwarium.. Albo ziewa. A jak coś chce, to stoi przy ścianie akwarium i się do mnie szczerzy. Taki sobie śmieszny Stefan. Czasem myślę, że ten płaz ma więcej fun'u z życia niż ja. W końcu ma filtr, bąbelki latają, piasek kolorowy, kamyki, szaleństwo. Jemu chyba dużo nie trzeba. Żyć nie umierać, nooo kuuuuurwa.
W zasadzie miałem napisać, co mnie wkurwiło dzisiaj.. Ale chyba nic specjalnego, niestety. Też jestem zawiedziony. Od jakiegoś czasu wkurwienie stało się moim paliwem, siłą napędową. Dzień stracony, jeśli coś mnie konkretnie nie zirytuje. Póki co nie zastanawiam się jakie to będzie miało konsekwencje. Hejt na wszystko co się rusza jest fajny. Serio.
Narazie.
A, zapomniałbym. Mniej więcej tak wygląda Stefan (zdjęcie z neta, ale one wszystkie to jeden pies):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz